Dziewczyny, ruszcie się!

Opowiem wam historię sprzed paru dobrych lat. Mój długoletni związek w końcu się rozpadł. Wiedziałam, że nie mogę zalec w domu, aby nie złapać doła. Pomyślałam oczywiście o sporcie i poznaniu nowych ludzi. W pracy rzuciłam temat squash’a, który wtedy stawał się popularny. Wśród chłopców czuć było podekscytowanie. Prawie żadna koleżanka nie wykazała zainteresowania, za wyjątkiem Ani, która podjęła się próby mimo problemów z kręgosłupem. Jak się domyślacie, kręgosłup szybko dał o sobie znać i tak zostałam jedyną dziewczyną w męskiej drużynie. To, że koledzy wykazali natychmiastowe zainteresowanie nowym sportem, wcale mnie nie zdziwiło. Po pierwsze dlatego, że działają impulsywnie (niech się dzieje co chce, a czemu by nie?), po drugie dlatego, że żyłkę rywalizacji mają we krwi. Dodatkowo, popularne wtedy aplikacje sportowe typu Endomondo (obecne MapMyRun) fajnie motywowały do działania.

Moje wrażenie z dzieciństwa, że dziewczyny ćwiczą mniej, potwierdziło się. Moim ulubionym przedmiotem w szkole podstawowej, liceum i na studiach było nic innego jak wychowanie fizyczne. Nie zdziwicie się pewnie jak napiszę, że większość dziewczyn miała permanentne zwolnienie z wf-u. A nawet jeśli nie miały, to kiedy trener wychodził do swojej kanciapy dziewczyny zamiast kontynuować granie, obijały się jak tylko mogły. O zgrozo, dobrze, że istniały jeszcze dobrowolne SKSy! Możecie sobie wyobrazić moją złość, kiedy przepadał mi ulubiony przedmiot, który mnie odstresował. Gdy dziewczyny wykorzystywały zwolnienie z wf-u, na wkuwanie przed klasówką, chłopcy nie odpuszczali zajęć sportowych. Widok chłopaków z nosem w książce na szkolnej ławce należał do rzadkości.

Do dziś kiedy spotykamy się z paczką przyjaciół, słyszę z boku rozmowę dwóch facetów: „Chłopie, chyba znowu przypakowałeś.. jakie ćwiczenia robisz? A wiesz mam trójkę dzieci, to ciężko, ale staram się nie odpuszczać, ćwiczę w domu ten sam zestaw od paru lat, żeby się nie roztyć”. Natomiast moja rozmowa z koleżanką wygląda tak: „Ale schudłaś, wyglądasz marnie.” Prawie nigdy nie pada pytanie czy ćwiczę. Może dlatego, że mężczyźni mają predyspozycje do budownia masy mięśniowej, a kobiety troszkę mniej. Mąż wygląda zdrowo, bo ma mięśnie, a ja marnie, bo jestem szczupła. Skłamałabym pisząc, że wśród moich przyjaciół nie ma aktywnych kobiet. Są i bardzo je podziwiam. Są kobiety, które chwytają się ciekawych sportów jak kolarstwo górskie, ale nadal jest to znaczna mniejszość w moim otoczeniu.

Wracając do meritum, badania naukowe potwierdzają, że dziewczyny ćwiczą mniej i są mniej chętne do ćwiczeń. Co więcej, okazuje się, że to ojcowie są postrzegani przez dzieci jako bardziej aktywni, a matki jako bierne.

Badania naukowe również mówią, że większość dzieci postrzega swoich rodziców jako nie wykonujących żadnych aktywności, a mniejszość postrzega swoich rodziców jako aktywnych. Okazuje się, że takie postrzeganie rodziców jako biernych, zwiększa czterokrotnie prawdopodobieństwo, że nasze dziecko będzie nieaktywne fizycznie i będzie oblewać testy sprawnościowe.

Dzieci, w pierwszej kolejności, czerpią wzorce od nas i to my rodzice musimy im pokazać, że ćwiczenia są ważne, zdrowe i fajne. Więcej o korzyściach zdrowotnych pisałam tutaj.

Sport już zawsze będzie mi się kojarzył z miłością, bo jak się pewnie domyślacie, na squash’u poznałam mojego męża, który bardzo chętnie dołączył do naszego zespołu. Od tej pory, zawsze powtarzam rozbitkom związkowym, żeby ruszyli się z kanapy i poszli poćwiczyć.

Dziewczyny ruszcie się!



Źródła: